Liczą się tylko przydupasy, bądź kochanki, kochankowie… Naczelnik otrzymuje tylko częściowe informacje
Józefie,
Piszę z drogi do Kielc, gdzie niby jestem na dwudniowym kongresie. I od razu na gorąco kilka uwag po dzisiejszym spotkaniu.
1. Zgadzam się w pełni z diagnozą stanu Państwa, ale dodałabym kilka punktów.
× Ten system jednoosobowego zarządzania schodząc na poziom województw bardzo się patologizuje (to na górze też jest patologiczne, bo przecież można prawidłowo zarządzać tylko kilkoma obszarami, nawet jak się jest geniuszem. Znany z historii syndrom władcy absolutnego powoduje, że Ci którzy powinni służyć dostarczając istotnych z punktu widzenia Państwa informacji, dokonują selekcji pod hasłem, czy Naczelnik chcę je usłyszeć, czy może nie. Stąd Naczelnik otrzymuje tylko częściowe informacje, bądź nieprawdziwe). Baronowie, najczęściej gdzieś tam zasłużeni i przez to zapisani przez Naczelnika, rzadko kiedy są gejzerami intelektu, często to mali, zazdrośni o swoją pozycję ludzie. Otaczają się miernotami, uzależniają ich byt od swojej łaski. Inwestują w nich, zamieniają w donosicieli, zlecają obrzydliwe zadania, mają na nich haki.Oni nie będą zagrożeniem. Pojawiające się gwiazdy szybko wykańczają za pomocą intrygi, podłożonych świń. Część tych inteligentniejszych, gdy widzą że nie przebiją szklanego dachu, odchodzą lub przepisując się do innych form aktywności. Zieją goryczą i infekują środowisko.
× Syndrom krótkiej ławki. Absolutnie uważam za problem wyimaginowany, stworzony po to, aby funkcjonowało faĺszywe przekonanie, że tylko ten znany i rozpoznany potencjał jest jedynym jakim dysponujemy. Na przykładzie Krakowa, mogę powiedzieć, jak błędny to obraz. Wszystkie nazwiska osób, które w sposób zdecydowany zmieniłyby obraz PiS w środowisku, były wymazywane z obiegu życia partyjnego, ewentualnych stanowisk.
W karuzeli potencjalnych kandydatur na funkcje przynoszące spore dochody, liczą się tylko przydupasy, bądź kochanki, kochankowie, słowem Ci, którym trzeba zapłacić i którzy najpewniej będą wdzięczni, przynajmniej przez jakiś czas.
Jestem praktykiem i mając świadomość funkcjonowania góry dopracowałam działanie na swoim poziomie. Jako członek partii, w tym w fasadowej Radzie zpolitycznej, z poparciem dwóch baronów, a przede wszystkim poprzez to, że byłam jedyną pracującą na tym terenie osobą PiS od oświaty, wiedziałam, że jak wygram konkurs będę powołana na Kuratora. Wygrałam, reszta startujących, to głupki, nawet pod względem formalnym nie sprostali zadaniu. Miałam więc dużo szczęścia. Wiedzę o działalności kuratorium miałam minimalną. Byłam zdeterminowana realizować swoją wizję funkcjonowania edukacji w Małopolsce. Byłam od wizji i czysto administracyjnych działań, ale do harówy musiaĺam mieć fachowców. Powołam ich szybko, szkodników pozbyłam się w przeciągu miesiąca.Przy fafowcach uparłam się i nie pozwoliłam sobie narzucić aparatczyków przez polityków. Grzecznie, konsekwentnie i z uśmiechem. Przekonali się, że jestem silna psychicznie i ustąpili. Tam gdzie musiałam, a nie była to pierwsza linia frontu ja ustąpiłam. Niestety do dziś płacę rachunki, wykonując (ja i moi fachowcy) podwójna robotę. Taka cena. Od początku bycia kuratorem ustąpiłam politykom najważniejszym w państwie 4 razy. Potem powiedziałam koniec. Po dwóch latach mam mocne przełożenie i wielu wrogów, którzy wykorzystają każdą okazję aby mnie zwolnić. Jak wiesz już przeszłam jedną próbę. Zwyciężyłam, bo się ich nie boję. Poza tym mam już swoje środowisko zewnętrzne ale silne.
× Mój wniosek – starać się aby partyjne nadania osób czołowych wspierane były w kolejnych rzędach fachowcami. Polityk na czele, potem fachowcy, to jest jakiś wyłom, może właśnie ten pierwszy klin.
To tepa pisia bladź