hot, news, top

Pomóc organom ścigania

Karolina Wasilewska: „O korespondencję dotyczącą obsady w Sądzie Najwyższym zapytaliśmy w środę Kancelarię Premiera, Kancelarię Prezydenta oraz Trybunał Konstytucyjny. Chcemy dowiedzieć się m.in., CZY KORESPONDENCJA JEST PRAWDZIWA, czy i do jakich rozmów doszło oraz czy premier Morawiecki i prezes Przyłębska mieli bezpośredni wpływ na wybór p.o. prezesa IKNiSP SN. Czekamy na odpowiedź”.

Niestety, nikt nie otrzyma prawdziwej odpowiedzi…wszędzie jest nepotyzm i skorumpowanie…wszędzie ich ludzie.

Po raz kolejny oświadczamy, że jesteśmy gotowi potwierdzić autentyczność WSZELKICH materiałów które publikujemy.

Oto PLIK ORYGINALNEGO LISTU (link): Paweł Mucha, spotkanie w pałacu, prezez Julia.eml

 

P.S. Bardzo ciekawy fragment rozmowy z artykułu oko.press:

Prof. Rakowska Trela: To działania niezgodne z duchem konstytucji

Jeśli mail Michała Dworczyka jest autentyczny, to czy działanie Mateusza Morawieckiego, Andrzeja Dudy oraz Julii Przyłębskiej były naruszeniem prawa? O komentarz poprosiliśmy konstytucjonalistkę prof. Annę Rakowską-Trelę.

Dominika Sitnicka, OKO.press: Zgodnie z ustawą o SN prezydent ma pewną dowolność w wyborze prezesa izby spośród kandydatów przedstawionych mu przez zgromadzenie. Czy w takim razie doszło do przekroczenia kompetencji?

Prof. Anna Rakowska-Trela: Doszło. Z Konstytucji wynika, że akty prezydenta dotyczące powołania prezesów izb SN nie są kontrasygnowane. To jest wyłączna kompetencja prezydenta. Powinien podejmować taką decyzję niezależnie od Prezesa Rady Ministrów, od Rady Ministrów, a tym bardziej od prezes Trybunału Konstytucyjnego, która w ogóle jest organem odrębnym i powinna stać z boku.

Ale czy to znaczy, że prezydent nie powinien się w ogóle konsultować?

W sprawach związanych z powoływaniem przeróżnych organów władzy sądowniczej absolutnie nie powinien się konsultować z organami władzy wykonawczej. Władza sądownicza kontroluje przecież Radę Ministrów w różnych sporach. Po to konstytucja przewidziała, że akty powołania sędziów SN i prezesów izb są zwolnione z kontrasygnaty premiera, żeby tę niezależność władzy sądowniczej zapewnić. Choć my oczywiście wiemy, że władza robi wszystko, by takie zależności budować. Przykładem jest tutaj chociażby połączenie funkcji Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego.

Ale tutaj prezydent nie działa jako organ władzy wykonawczej, ale głowa państwa. W przypadkach takich powołań on musi umieć się oderwać od Rady Ministrów, by zapewnić władzy sądowniczej niezależność.

Jak informacje o takiego rodzaju ustaleniach między kancelariami powinny zareagować poszczególne organy? Czy premierowi albo prezydentowi grozi za coś takiego Trybunał Stanu?

Na pewno warto byłoby ustalić, czy doszło do przekroczenia przepisów konstytucji, czyli tak zwanego deliktu konstytucyjnego. Przepisy ustawy zasadniczej wymagają, by nominacje prezesów izb SN były kompetencją wyłącznie prezydencką. Pytanie brzmi: jaki konkretnie wpływ miał premier na jego decyzję. Bo można luźno rozmawiać sobie przy obiedzie na temat kompetencji pewnych postaci, w tym przypadku kandydatów.

Ale jeśli zdanie premiera miało decydujące znaczenie przy tej nominacji, a treść maila sugeruje, że pojawił się kategoryczny zakaz, to jest to z pewnością działanie sprzeczne z duchem konstytucji. Oczywiście pod warunkiem, że taki wpływ udałoby się wykazać.

A przekroczenie uprawnień?

Tu miałabym wątpliwości. Trudno wykazać naruszenie konkretnego przepisu. Takie działanie jest po prostu sprzeczne z zasadą trójpodziału władzy, z rolą prezydenta jako głowy państwa, z zasadą niezależności sądowniczej. Można prowadzić postępowanie, które badałoby, czy takie rozmowy rzeczywiście miały miejsce i jaki miały wpływ na nominacje. Jakie przyczyny – polityczne, a może jeszcze jakieś inne – legły u podstaw decyzji prezydenta. Ale trudno powiedzieć, co wyszłoby z takich ustaleń.

A jakie konsekwencje powinny spotkać Julię Przyłębską, jeśli te informacje okazałyby się prawdą?

Trudno mówić tu o konsekwencjach prawnych. Wyobrażam sobie sytuację, w której prezydent rozmawia z osobami mającymi autorytet prawniczy o kompetencjach innych prawników.

Julia Przyłębska nie jest taką osobą, więc podobne konsultacje sugerują, że premier szukał innego rodzaju informacji. Co do zasady prezes TK powinien zajmować się sprawami TK, a nie innych sądów. Jest to na pewno nieeleganckie i na bakier z duchem konstytucji.

Czyli ten mail nie tyle dostarcza twardych dowodów na naruszenie jakichś przepisów, ale raczej przedstawia system zależności sądowniczo-politycznych?

Tak. Zależności, których nie powinno być. Nie po to jest prezes Trybunału Konstytucyjnego, żeby opiniować kandydatów na prezesów izb Sądu Najwyższego. W demokratycznym państwie prawa takie sytuacje po prostu nie powinny mieć miejsca.

Nie można jednoznacznie powiedzieć, że doszło tu do jakiegoś przestępstwa, ale z pewnością wpływa to na wizerunek osób, które brały w tym udział. I w najgorszym świetle stawia to na pewno prawniczkę w tym gronie, czyli Julię Przyłębską. Politycy robią różne rzeczy, granica tolerancji dla ich działań i wypowiedzi, w tym publicznych, jest większa niż w przypadku prawników stojących na czele organów władzy sądowniczej. To na pewno wpływa na wizerunek, choć nie jestem pewna, czy Julia Przyłębska jest w stanie go jeszcze bardziej nadszarpnąć.

 

One thought on “Pomóc organom ścigania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  +  73  =  76